System inwestycyjny cz. I

Weźmy choćby piłkę nożną - zawodników zawsze mieliśmy przeciętnych, choć oczywiście każda reprezentacja miała gwiazdę światowego formatu - w latach 80-tych był to Zbigniew Boniek, w 90-tych mieliśmy Wojtka Kowalczyka (talent na miarę Ronaldo ale chyba najbardziej zmarnowana kariera w historii polskiej piłki), potem nastała era genialnych bramkarzy - Jurka Dudka, Artura Boruca, Łukasza Fabjiańskigo i Wojtka Szczęsnego, którzy można śmiało powiedzieć należeli do ścisłej światowej czołówki (grali lub wciąż grają w czołowych klubach Europy), a wreszcie ostatnio wyrósł talent chyba największy w historii (obok Deyny) czyli Robert Lewandowski. Materiał ludzki zatem zawsze mniej więcej mieliśmy taki sam - solidnie wyszkolonych "rzemieślników" i jedną, dwie gwiazdy światowego formatu (teraz jest to Lewy, Krychowiak i Szczęsny). To co jednak odróżnia poszczególne drużyny, to system oraz strategia. Bez niej nawet zespół naszpikowany gwiazdami, taki jak FC Barcelona by się pogubił i być może nawet spadł z Premiera Division - co wydaje się wręcz niemożliwe dla kibica tej drużyny. Obecnie, moim zdaniem, mamy najlepszy system i taktykę gry w historii naszej piłki i nie boję się tego powiedzieć - ten zespół ja śmiało porównuje do słynnych "Orłów Górskiego", którzy zajęli 3 miejsce na MŚ w RFN w 1974 roku.

Jakie powinny być założenia tego dobrego systemu?

1) Przede wszystkim obrona, obrona i jeszcze raz obrona

W USA mawia się, że "offense wins games, defense wins championschips" i to się potwierdza w każdym kolejnym sezonie koszykówki zawodowej NBA, którą od 20 lat śledzę z wielkim zainteresowaniem. Jeszcze nigdy nie wygrała drużyna z kiepską obroną - mawia się że Michael Jordan i Scottie Pippen grali pięknie w ataku (efektowne slam-dunki, powietrzne akrobacje, zwody itd.) ale mało kto zwraca uwagę, że obydwaj harowali jak woły (Byki - przyp. red.) w obronie!

Dobry inwestor powinien przede wszystkim być defensywny - cały czas monitorować swoje spółki pod kątem ewentualnych zagrożeń i absolutnie nie podchodzić do rynku życzeniowo - jeśli spółka zawodzi i nie spełnia już wymaganych kryteriów, to należy ją bezwzględnie sprzedać. Jeśli generuje straty dla portfela, większe niż zakładany poziom stop loss (ustawione zlecenie automatyczne lub tzw. stop mentalny), to należy bezwzględnie ją sprzedać.

2) Dywersyfikacja - nie wkłada się wszystkich jajek do jednego koszyka

Bardzo oklepany temat - zawsze powtarzam, że mężczyźni, przynajmniej w cywilizacji Zachodu są bardzo poszkodowani, poprzez narzuconą ustawowo monogamię. Wiążąc się z jedną osobą na całe życie (całe pieprzone życie!) podejmujemy wielkie ryzyko niepowodzenia. Nic zatem dziwnego, że statystyki rozwodów wyglądają tak a nie inaczej - aż jedna trzecia związków małżeńskich w Polsce się rozpada. Co innego gdyby facet miał możliwość związania się 4-5 kobietami - wtedy ryzyko rozczarowania spada do 8,25% (w przypadku 4 żon) lub 6,6% w przypadku 5 (33,3/5). Choć mężczyzna z pewnością nie uniknąłby rozwodu z przynajmniej jedną z nich, to istnieje wielkie prawdopodobieństwo (powyżej 90%) że zostałby z jedną z nich do końca życia.

Tak samo jest na giełdzie - ryzyko rozczarowania spółką giełdową lub nawet jej bankructwa w przeciągu całego życia oceniłbym na mniej więcej tyle co rozwodu czyli ok. 30%. Przeżyłem bankructwo Elektrimu, w który zainwestowałem w 2000 roku prawie całe moje studenckie pieniądze a potem obserwowałem z przerażeniem jak kurs spada z 53 zł na symboliczną złotówkę... Ta nauczka była na tyle bolesna, że już nigdy nie miałem tylko jednej spółki w portfelu.

3) Zarządzanie kapitałem

W okresach niekorzystnych dla szerokiego rynku, a takowymi są regularne bessy, inwestorowi bardzo ciężko jest uzyskać przewagę nad rynkiem. 90% spółek traci wtedy na wartości i są to zazwyczaj straty od 25 do 50%. Przyjmijmy że średnia strata dobrej spółki giełdowej podczas bessy to 30%. Możemy oczywiście liczyć na to, że to nasze spółki znajdą się wśród tych elitarnych 10% spółek, których kursy rosną nawet podczas rynku niedźwiedzia ale jest to bardzo mało prawdopodobne ( 1% w przypadku portffela złożonego z 10 spółek). Szansa że wybierzemy rosnącą spółkę wynosi 10% ale już szansa że wszystkie z 10 znajdujących się w portfelu wzrosną wynosi 1%. Musimy się zatem liczyć, że przynajmniej 9 naszych spółek poniesie średnią stratę 30% a jedna być może zarobi 15% podczas bessy. To powoduje że łącznie stracimy podczas bessy 25,5%. Dużo - bardzo dużo. Od 30 000 zł (tyle średnio ma podobno polski indywidualny inwestor) to jest 7 650 zł, od "dużej stówy" to już się robi 25 i pół tysi - boli? boli... Można ten ból jednak bardzo znacząco ograniczyć - bessy oczywiście nigdy nie przewidzimy, przynajmniej idealnie, ale możemy się na nią przygotować, kiedy odczyt naszego systemu mówi nam że ryzyko rośnie. Mój autorski system mówi mi codziennie jaką konkretnę postawę wobec rynku mam przyjąć - ultra ofensywną, zdecydowanie ofensywną, ofensywną, umiarkowanie ofensywną, neutralną, umiarkowanie defensywną, defensywną, zdecydowanie defensywną lub ultra defensywną. W zależności od odczytów mojego rownież autorskiego wskaźnika - PW (prawdopodobieństwo wzrostów) zwiększam lub zmniejszam moje zaangażowanie w akcje. Przykładowo od maja ubiegłego roku wskaźnik nakazywał postawy defensywne lub co najwyżej neutralne, dzięki czemu ograniczyłem dokonywanie transakcji do absolutnego minimum oraz zredukowałem zaangażowanie w akcje do 50% kapitału. Nawet zatem gdyby nastąpiła teraz regularna bessa (w co wątpie i mój wskaźnik obecnie również nic takiego nie sugeruje), to zamiast tych teoretycznych -25,5% miałbym tylko -12,75%. Jeśli grasz trzema dychami jak statystyczny Kowalski to strata zmniejsza się do 3 825 zł więc tracisz średnią krajową - ze 100 tysi jakimi grają prezesi, strata redukuje się do 12,8 tysięcy (nie polecisz raz na wakcje do Tajlandii i tyle). A tak wogóle, to należy pamiętać, że na giełdzie tracimy dopiero z chwilą sprzedaży akcji - nawet najbardziej dotkliwa bessa przecież kiedyś się kończy i kursy akcji odrabiają straty, więc mogą one być szybko zniwelowane lub całkowicie odrobione. Ja jednak wyznaję zasadę zmniejszania ryzyka i redukcji zaangażowania w akcje w okresach bess.

To tyle na dzisiaj - wiem, że szczególnie dla początkujących, jest to wiedza dość ciężka do przyswojenia, więc ograniczymy się narazie do zaledwie 3 puntków. W sumie będzie ich 10 jak w dekalogu - nazwijmy go "Dekalogiem Longterma" 🙂

Zapraszam na kolejny artykuł z tego cyklu edukacyjnego,  w któym omówiam kolejne moje 3 zasady: <link>

Z inwestorskim pozdrowieniem,

Albert „Longterm” Rokicki

Twój Niezależny Analityk Rynków Finansowych

Email: kontakt@longterm.pl

Kanał Youtube: www.youtube.com/user/alrokas

Fanpage na Facebooku: www.facebook.com/longtermblog

Twitter: https://twitter.com/Longterm44

Treści przedstawione w powyższej publikacji są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Autor nie ponosi odpowiedzialności za decyzje podjęte na podstawie niniejszych treści, ani za szkody poniesione w wyniku decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie niniejszych treści. Inwestowanie na giełdzie przy braku odpowiedniej wiedzy i doświadczenia wiąże się z ryzykiem utraty nawet całego kapitału!

Author image

Albert Rokicki

Niezależny analityk rynku akcji. Magister Ekonomii. Własny kapitał inwestuje na polskiej giełdzie od 2000 roku. Jestem inwestorem długoterminowym i będę zawsze to podkreślał.
  • Warszawa
czas czytania: 3 min.

Moje wyniki inwestycyjne w 2015

czas czytania: 3 min.

System inwestycyjny cz. II

Pomyślnie zasubskrybowałeś Longterm
Świetnie! Następnie, dokończ proces zakupów, aby uzyskać pełen dostęp do Longterm
Witaj z powrotem! Zalogowano pomyślnie.
Sukces! Twoje konto zostało w pełni aktywowane, teraz masz dostęp do całej zawartości. Sprawdź swój e-mail, jeśli jeszcze nie jesteś zalogowany.